Swego czasu, lat temu sto i więcej, były jednymi z najbardziej charakterystycznych tradycji wielkanocnych na Kujawach. Mowa o wybijaniu żuru i wieszaniu śledzia, albo innymi słowy pogrzebach żuru i śledzia. Pogrzeby te symbolizowały pożegnanie z wielkim postem i z monotonnym i biednym „menu” jakie przez czterdzieści dni gościło na wiejskich stołach.
Pogrzeb żuru rozpoczynano już w Wielki Czwartek (w ostatni dzień przyrządzania tej potrawy). Wówczas, chłopcy i młodzi mężczyźni, oblewali postną zupą drzwi i okna domów. Szczególnie „wyróżniali” te domostwa, gdzie nie przyjęto ich w czasie „chodzenia z kozą", albo w których mieszkały podobające się im dziewczyny. Tam, nierzadko, o ścianę domu, rozbijano cały gliniany gar napełniony żurem. No właśnie, czy zawsze żurem? - Tłuką garnki - pisał XIX-wieczny etnograf Oskar Kolberg - napełnione popiołem, gnojem, błotem i innymi nieczystościami o drzwi i okna chałup, a rozbiwszy one, mocno nieraz drzwi i okna popaskudzą.
Pogrzeb śledzia - kolejnego symbolu uprzykrzonego postu - był mniej widowiskowy: szkielet śledzia z głową bądź śledzia wyciętego z tektury albo wystruganego z drewna wieszano na drzewie, szczególnie na wierzbie, lub wleczono na sznurku przez wieś, by zakopać go gdzieś poza ostatnimi domostwami. Niekiedy też razem ze śledziem, w obecności licznej wiejskiej społeczności, zakopywano garnek z żurem.